To był szybki wypad, miało być pięknie, ale pogoda zrobiła nam psikusa:( Zabieram Was dziś do Wysowej Zdrój, na mały spacer po Parku Zdrojowym, ale zanim tam dotarliśmy to na chwilę zatrzymaliśmy się przy kościele parafialnym pw. Najświętszej Marii Panny Wniebowziętej. Powstał on w latach 1936–1938 wg projektu Zdzisława Mączeńskiego, nawiązuje on stylem do budownictwa sakralnego Beskidu Niskiego. Warto dodać, że kościół leży na Szlaku Architektury Drewnianej. To właśnie tutaj miałam małą niespodziankę - spotkałam w kościele kolegę z liceum, który jest księdzem i właśnie w tej parafii obecnie przebywa. Niezły zbieg okoliczności, miło tak kogoś spotkać po latach:) Troszkę się zagadaliśmy więc o robieniu zdjęć kompletnie zapomniałam.
Wysowa Zdrój leży na uboczu i mam wrażenie, że jest troszkę zapomniana. A kiedyś ta mała wioska przy granicy ze Słowacją była znana w całej Europie. Przed I wojną światową porównywano ją do włoskiego kurortu Merano. A dlaczego? Ano za sprawą dobroczynnego działania tutejszych wód, cenionych już w połowie XVIII wieku. Obecnie Wysowa-Zdrój dysponuje czternastoma ujęciami wód mineralnych. No dobra, chodźmy w końcu do tego parku. Szybkie spojrzenie na mapę i możemy spacerować:)
Spacerując po parku mijamy ujęcia wód mineralnych, amfiteatr, plac zabaw dla dzieci, basen i wiele innych...zapraszam:)
A to już Pijalnia Wód Mineralnych. Budynek zaprojektowano w miejscu i na wzór dawnej Pijalni Wód Mineralnych, która w latach 60-tych uległa spaleniu.
Bardzo żałowałam, że sklepik był zamknięty:(
A na koniec kolejny zabytek ze Szlaku Architektury Drewnianej - cerkiew pw. św. Michała Archanioła. Wzniesiono ją w 1779 roku, na miejscu poprzedniej, spalonej w 1777 roku. Niestety do środka nie weszliśmy, wszystko było pozamykane na cztery spusty:(
I jeszcze ciekawostka, to właśnie w Wysowej Zdrój jesienią odbywa się najbardziej rude wydarzenie w Polsce czyli Święto Rydza:) U mnie w domu te grzybki się zbiera i marynuje, kiedyś (jak jeszcze mieszkałam i pracowałam w Szczecinie) wzięłam taki słoiczek rydzów do pracy, chciałam poczęstować kolegów, a oni myśleli, że będę ich truć:D Odważyli się, spróbowali i od razu mówię, że żyją do tej pory:D Tak mi się jakoś przypomniało:)
Do zobaczenia, ściskam:)